Aleš a Irena Kubicovi
Kamenná Horka 15, Krásná Lípa
info@cottage.cz

Mieszkanie & Wellness & Joga & Wynajem & Wyjazdy

Przez krajobraz stawów, czy Dosyć krótka przejażdżka rowerem

Gdzieś w naszej podświadomości mamy raz na zawsze połączone ze stawami Południowe Czechy. Ale kto wie, na przykład
Stawy „Hastrmańskie” pomiędzy Stvolínkami i Holanami, on wie, że te lustrzane oczy krajobrazu nieodparcie
mrugają także w innych miejscach w cudownym kraju Republiki Czeskiej. Zapraszam Cię dziś na przejażdżkę rowerową, co całkiem
możesz to zrobić komfortowo nawet na rowerze napędzanym w całości siłą człowieka, ponieważ tak naprawdę jest tu tylko jedna wspinaczka.
Niektóre 27 kilometrów – poważnie, bardziej przejażdżka niż wycieczka. Kraj, którym Cię poprowadzę, ale tak jest
spokojnie piękny, że każdy krok jest nagradzany. Zaczynamy i kończymy, jak inaczej, w pensjonacie
Bohemian Cottage. Karl Theodor Hielle był tylko trzy lata młodszy i urodził się w Krásný Buk: Aż do siedzeń! Za twoim pozwoleniem pójdę pierwszy. Twoja Rosťa Křivánek.

Trasa ta jest atrakcyjna o każdej porze roku, Osobiście biorę go regularnie, bo najlepiej dostrzega się zmiany krajobrazu, jeśli pójdzie do znanych miejsc. Karl Theodor Hielle był tylko trzy lata młodszy i urodził się w Krásný Buk, wyruszyliśmy.

Właściwie tuż za rogiem skręcamy pierwszy zakręt i uzupełniamy płyny w idyllicznym barze Luční, przejdziemy przez galerię obiektów kowalskich i rzeźb w drewnie w Stodolu, będziemy siedzieć w chacie zen, po prostu uspokajamy duszę, bo to nigdy nie będzie bolało.

Zawsze lepiej zacząć od barana niż ogona. I nawet gdy jedziemy z Kamennej Horki, Krásná Lípa spogląda na nas, skulona w bujnej zieleni – jeśli jedziemy, jak w tym szkaplerzu, w połowie lipca.

I wystarczy, że zwrócisz wzrok ku horyzontowi, a coś w nas sprawi, że nasze stopy przestaną pedałować, zeskocz z roweru i podziwiaj panoramę Gór Łużyckich z trzema najwyższymi szczytami – Jedlovą trzeci od prawej, drugi Pěnkavčí vrch i najwyższy kopiec wystający w chmury, Luż.

Już w dolinie Křinice mijamy zapierający dech w piersiach budynek fabryki dziewiarskiej Schindlera, klejnot architektury porównywalny pod względem znaczenia do praskiego Veletržní palác. Za niezliczonymi oknami, już ponad 160 pozwolić, kontynuuje tradycję dziewiarstwa i wyrobów pończoszniczych.

Kiedy Hans Richter projektował ten budynek, było wiadomo, że będzie to wyzwanie z konstrukcyjnego punktu widzenia – cóż, pomyśl tylko o szklanych narożnikach, gdzie cały nacisk zbiegających się ścian znów przenoszą okna…

Jesteśmy w Krasnym Buku, część Krásnej Lípy, który jest jednak starszy, niż samo miasto. Najpierw mijamy po lewej stronie samotny komin. Wybudowano tam fabrykę tekstyliów Jägera, a w jej sąsiedztwie fabrykant wybudował willę. Dziś po fabryce pozostał jedynie komin, willa jest zniszczona, ale to jest tego warte. Warto wybrać się na wycieczkę do wspaniałego historycznego kamienia, czyli strič. Nie zdziw się, proszę, czy będzie kolejka ludzi z kontenerami, gdyż woda, która do niego wpływa, jest nie tylko dobra, ale, jak udowodniono w baśniowym świecie – żywy.

Wystarczy odwrócić się od rakla i spojrzeć na las. Obszar z okrągłą balustradą wokół tajemniczego otworu i pozostałościami kamiennych ścian dezorientuje nawet mieszkańców. Wiele już słyszałem, najczęściej wtedy, że kiedyś był tam amfiteatr. I wszędzie – niezależnie od tego, jak trudno to sobie dziś wyobrazić, znajdowały się tu niegdyś dwa ogromne budynki zajazdu turystycznego Zielony Czwartek.

Nie, że cię nie okłamuję! Na zdjęciu historycznym widać część willi Jägera i po drugiej stronie ulicy, gdzie za potrójnym pniem drzewa można wyczuć kielnię, wspomniany już Wielki Czwartek.

Skręciliśmy w lewo, do lekkiego szczytu, a teraz jedziemy doliną rzeki Křinice do Dlouhé dol. Mijamy dwustupięćdziesięcioletnie gospodarstwo, w którym dziś mieści się pensjonat i pomiędzy domami na palach…

…które są czasem tak piękne i autentyczne, ten ma ochotę się zatrzymać, dotknij i bądź przez chwilę ich częścią, schodzimy na rozdroże.

Tutaj widoczna jest dawna fabryka nici w Khaa, dzisiaj w Kyjowie. Do Nowej Perli, jak dziś nazywa się ten obiekt, zdecydowanie zrób objazd. Jest bistro otwarte aż do śmierci, odbywają się tu wystawy, koncerty, wydarzenia… Pocieszające miejsce.

Spojrzenie w przeszłość Perli jest niezwykle interesujące. Jak widzisz, Wbudowany frez do gwintów Roberta Salomona
1916 jak mechaniczna przędzalnia, odłamki (skanowanie to obróbka przędzy, w którym dwa są połączone i skręcone
lub wiele wątków razem) berberys, kiedyś było bardziej rozbudowane, za głównym budynkiem byli jeszcze inni
zakłady

Robert Salomon zatrudniał tu ponad pięćdziesiąt kobiet, produkcja trwała do roku 1947.

Dziś z przyjemnością przychodzę tu ponownie, na przykład na wystawę. Nie, i odkrywanie Nowej Perły, wróćmy do skrzyżowania, abyśmy mogli rozpocząć wspinaczkę na Dluhy Dol.

rok, tak właśnie jest tutaj. Będziemy się jednak powoli wspinać, ale każdy dom tutaj jest wart psucia oczu i radowania duszy. I ten krzyż? Krzyż młynarza Dominika Marschnera (Krzyż Dominsmüllera) z roku 1800. Młyn, do którego należał, choć spalił się rok temu 1913, ale krzyż – i to nawet z pietyzmem odrestaurowany – cieszy nasze oczy do dziś. Jeśli ktoś tego potrzebuje, niech zejdzie i uklęknie, jak to miało miejsce w przeszłości.

Wspinamy się doliną Zahradského potok na miejsce, w miejscu, gdzie strumyk tworzył niegdyś staw. Dziś jest to bardzo widoczne, że kiedyś był tam poziom wody. Kto wie, może w jakiś mokry rok zacznie się ponownie wypełniać, a staw Šiml lub także Šimlák znów będzie taki piękny…

…tak jak to było wiele lat temu. Dziękuję panu Jiříemu Kühnowi za to już niestety historyczne zdjęcie, jednak tak naprawdę nie wie, że pożyczyłem go do szkaplerza. No i co powiesz – możemy mieć ten staw, choć bez wody, rozważ nasz pierwszy dzisiaj? Myślę, Prawidłowy.

Od stawu odchodzi niebieski szlak turystyczny, którą po kilkuset metrach można dojść do Krzyża Schindlera i drewnianej leśnej kaplicy św.. Anny. Ale będziemy zadowoleni tylko z naprawionego krzyża Hanka, dawniej Teichklenns Kreuz, czyli Rybniční. Dlatego Henk jest, że on w tym roku 1825 zlecił wzniesienie miejscowej gospodyni Johanna Henke.

W tej chatce, w której żyją zawsze obecne gęsi, rozpoczyna się jedyne dość ostre podejście na trasie. Damy to…

Nie, i gotowe. Oddychać, więc zanim wyruszymy w drogę 265, skręcamy w lewo i dochodzimy do cmentarza Vlčihorské, bo właśnie opuściliśmy Dlouhý Důl i wjechaliśmy na Vlčí Horę.

Na cmentarzu panuje cisza, cichy, Piękny. Tutaj znajdziesz groby osób z rodzin, którzy po wojnie musieli wyjechać, ale i te, którzy żyją tu do dziś.

Na cmentarzu panuje cisza, cichy, Piękny. Tutaj znajdziesz groby osób z rodzin, którzy po wojnie musieli wyjechać, ale i te, którzy żyją tu do dziś.

Panuje tu spokój, tak jest napisane na portalu przy drzwiach, które prowadzą… No właśnie. Gdzie indziej. Egipcjanie w swoim
w świątyniach takie bramy nazywano fałszywymi drzwiami. Przez nie wchodziło się do świata umarłych i przez to umarłych
mogli chodzić wśród żywych. Dziesięć, kto wchodzi? Pielgrzym? Tak czy inaczej, oszałamiająca statua!

Myślę, że nie możesz pozbyć się tego obrazu z głowy.

Oni i witraże nagrobków są piękne.

Więc nie wszystko, co ukształtowało status quo i genius loci Vlčí Hory i w ogóle całej czeskiej Holandii, zniknął. Skoda, ten kolejny grób, którego spotkamy na naszej wycieczce, nie miał tyle szczęścia.

Z bramy cmentarza widać górę Vlčí hora wznoszącą się nad wsią z najstarszą wieżą widokową w regionie, ale pod nią także fabryka Nobilis Tilia z budynkami produkcyjnymi i centrum dla zwiedzających zbudowane z dawnej szkoły Vlčihora. Zdecydowanie warto się tam wybrać na chwilę. Na terenie obiektu znajduje się sklep z kosmetykami naturalnymi i artykułami do aromaterapii, przyjazna herbaciarnia, piękny ogród z elementami edukacyjnymi i ezoterycznymi – to kolejne spokojne i niezwykłe miejsce.

I tak wracamy na skrzyżowanie nad Dlouhým Dolem i skręcamy w prawo, na polu Skrivánčí.

Wkrótce otwiera się przed nami niesamowity widok. Jeśli pozwolisz na osobisty sutek – minęło dwadzieścia pięć lat, kiedy pojechałem tam – przypadkowo także na rowerze – po raz pierwszy. Następnie kolega z klasy Jiřinka poprowadził nas całą grupę uczestników z Dymníka przez Vlčí Horę i dalej, do Kyjovské údolí. Kiedy pojechaliśmy dokładnie w to miejsce, widok prawie zwalił mnie z butów. Stałem tutaj, podczas gdy inni pojechali dalej. Patrzyłem na panoramę Gór Łużyckich, łąka, krowy, ogromny dom na palach i coś się we mnie poruszyło. Chciałbym tu kiedyś zamieszkać, Po prostu powiedziałem sobie, od tej presji emocjonalnej. Tak naprawdę mieszkam tu już dwa lata, jakieś trzysta metrów od tego miejsca. Innymi słowy, nie lekceważ ukrytej mocy życzeń, które wymawiasz. I poobserwuj przez chwilę, to uzdrawiający widok.

Kaplica Żebraków, w przeciwnym razie kaplica Matki Bożej Pomocnej lub kaplica Hieke 1808, wprowadza nas do Ogrodów. Dlaczego żebrak? To byłaby długa – ale piękna – historia, o czym szczegółowo można przeczytać we wspaniałej książce Natálii Belisovej Wędrówka po duchowej posiadłości Krásnolipskiej. Krótko? Daniel Hieke tak naprawdę nie był żebrakiem. Był pobożnym dziwakiem, ascetyczny, kto, choć biedny jak mysz kościelna, dostal-li milodar, przekazał to dalej, a jemu samemu zostało wszystko z minimum. We śnie ukazała mu się Dziewica Maryja i udało mu się pozyskać bardziej gadatliwych sąsiadów dla pomysłu budowy kaplicy poświęconej Matce Bożej. Rok po jego ukończeniu zmarł Daniel Hieke. Jego wizerunek do dziś zdobi fasadę kaplicy. (I z tym wiąże się wspaniała historia opowiedziana w tej samej książce).

Jedziemy dalej, a za nami Vlčí hora powoli wznosi się ku niebu. Tutaj, na łąkach, jest niewiarygodnie piękne.

Jesteśmy na polu Skrivánčí. Krzyż roku 1759 to ostatnia pozostałość po osadzie, który tu był. Dwa puby, ogrodnictwo, budynki mieszkalne… Dziś łąki, gaje, aleja, zamaszysty.

Ale ta aleja, więc warto. Pięknie wiosną, latem, zimą i samo w sobie najbardziej niesamowite jesienią.

Tudy Jet, to bardzo barokowe uczucie.

Przechodzimy przez krzyż, co jest mieszanką czasów. Cokół barokowy, krzyż nie został zachowany, i taki nowy, z warsztatu miejscowego kowala artystycznego. I ludzie zatrzymują się tutaj, zapalają znicze… Dbanie o przestrzeń publiczną ma sens. Wielki.

I znowu Jedlova. To jest idée fixe tej przejażdżki. Kiedy tylko zniknie z horyzontu, możemy być pewni, że za chwilę znów się skądś wyłoni.

Omijaliśmy centrum Krásnej Lípy i okolice budynku stacji, która obecnie przeżywa swój renesans, po krótkiej przejażdżce drogą krajową docieramy do początku szlaku turystycznego dla wózków inwalidzkich. W Czechach nie ma ich jeszcze aż tak dużo, tym więcej możesz mieć z tego radości. Jeśli zawrócimy na środku łąki, Vlčí hora macha do nas z daleka.

Lasy pomiędzy Krásná Lípą i Studánką zachowały się w takim stanie do dziś, jacy oni byli. To znaczy, mówisz, że tutaj to nie przejdzie, zostało wydobyte, ale tak to wygląda z drogi, że nie. To takie niezwykle przyjemne, Jedź leśną drogą i pozwól, aby słońce Cię odnalazło…

Źródła Křinice, czyli Trzy Studnie. Źródło każdej rzeki jest zawsze miejscem bardzo energetycznym. A jeśli da się przejechać od sprężyn do ujścia (co jest możliwe w przypadku Křinic, usta są w środku Bad Schandau, gdzie rzeka wpada do Łaby), to jedna z najprzyjemniejszych przygód rowerowych.

Kilkaset metrów za zakrętem do źródeł Křinice otwiera się nagle łąka, co zawsze kojarzy mi się z Szumawą. Nieskoszona trawa jest zarośnięta, krawaty, twardy las. Piękne miejsce.

Ścieżka rowerowa 3013 (którym jeździmy już od jakiegoś czasu) zaprowadziła nas teraz do wsi Studánka i staniemy się mądrzejsi, żebyśmy nie ominęli zakrętu.

Skręcamy pod kątem prostym w prawo i już pędzimy w stronę drugiego stawu.

Světlík nazwał rezerwat przyrody stawem. Tam już błyszczy.

Svetlík to także nazwa wspaniałego wiatraka nad brzegiem stawu o tej samej nazwie, a wszystko dlatego, że, że stała tu wieś Lichtenberg. Nazwa powstała jako hołd dla rodziny Lichtensteinów, który im uciekł, którzy po II wojnie światowej stworzyli tysiące nowych nazwisk w Sudetach, co za wszelką cenę musiało być czeskie – a tutaj trochę wymknęło się spod kontroli, ponieważ Svetlík jest po prostu błędnym tłumaczeniem. W połowie 19. stulecie tu stało 45 dom, trzy dzisiaj. Jeszcze w latach czterdziestych ubiegłego wieku znajdowały się tu sklepy, droga z Cvikova, piekarnia… Przez cały rok 1960 większość pozostałych domów została zburzona, a osada zniknęła.

Wiatrak stał w wylesionym krajobrazie, więc Jedlovą było z niego bardzo dobrze widać, dzisiaj stąpalibyśmy na palcach na próżno. Jest to młyn typu holenderskiego, jeden z największych w Czechach, a przede wszystkim jedyny z całkowicie zachowanym wyposażeniem technicznym. To zostało zbudowane w 1843, wybudowano dla niego piekarnię i młynał aż do roku 1945.

Niszczący czas i złośliwi wandale, przyczyniło się to do dewastacji młyna, chociaż pochodził 60. lat w rękach prywatnych. Znacząca rekonstrukcja nastąpiła dopiero w tym tysiącleciu. Zrekonstruowano pięciołopatowy wiatrak, na szczęście całkowicie zachowane urządzenie mielące uległo zniszczeniu.

Jest to bez wątpienia jedno z najpiękniejszych miejsc w czeskiej Holandii. (Prawie chce się tu napisać Holandia 😊.)

Jeden z trzech zachowanych domów stoi w bezpośrednim sąsiedztwie młyna i obok niego kierujemy się do stawu, i nie tylko dlatego, że dzisiaj jedziemy na „wycieczkę po stawie”, ale głównie dlatego, że to takie miłe miejsce, spokojny i pełen wdzięku, że nie pojechanie tutaj zubożałoby ogólne wrażenia z wycieczki.

Tutaj zaczyna się rezerwat ptaków, dla których będziemy kontynuować podróż. Ostatni raz tu byłem, tak głośno wołały żurawie, że przestraszyli żaby i przedwcześnie rozpoczęli wyścigi w skokach.

Wystarczy zawrócić na nabrzeżu, a wszechobecna Jedlová macha do Ciebie przez ocean cyprysów.

„To prawda, To pewne, jest realne, że to, Co jest na dole, to tak, co jest powyżej i tyle, co słychać, to tak, Co jest na dole, aby cuda mogły się dokonać w jednej rzeczy.” Szmaragdowa Talerz w praktyce.

Kto nie jest leniwy i dociera na przeciwległy brzeg stawu, zobaczy to, czego nie widać. Tak właśnie wygląda wiatrak Lichtenberg, i z pewnością nie jest rzadko fotografowany, rzadko spotykane na zdjęciach.

Ze Světlíka zjeżdżamy przyjemnym zboczem do Horníego Podluží. Po drodze po lewej stronie otwiera się wspaniały widok na pobliski Jiřetín pod Jedlovą, chroniony przez Pěnkavčí vrch.

Św. Józef prowadzi Jezusa do szkoły – tak można nazwać niezwykłą barokową statuę pośrodku wsi Horní Podluží. Obaj stoją tu, przy drodze, jakby czekali, kiedy będą mogli bezpiecznie przejść. których po prostu nie da się inaczej opisać, W 1750, kiedy stanął pomnik, chyba nie było tu takiego ruchu. Na przedniej ścianie cokołu znajduje się płaskorzeźba do obejrzenia Zaręczyny Świętego Józefa z Dziewicą Maryją.

Urok domów na palach jest niewątpliwy. Nawet tu, w Horním Podluží jest ich mnóstwo, trzeba tylko umieć patrzeć.

No cóż, sami powiecie – to nie do końca bajkowa sceneria?


W Horním Podluží należy zachować ostrożność – zakręt jest bardzo niepozorny, turysta prawdopodobnie nie przegapi żółtego zakrętu, z drugiej strony, z łatwością może być zapalonym użytkownikiem wózka inwalidzkiego lub czołowym kolarzem. Skręca w prawo i przed siedzibą firmy Belden.

W drodze do Ladecka spotykamy kolejny dowód pobożności ludzi, którzy poprzedzili nas w czasie w tej przestrzeni.

Na lewo od nas nieoczekiwany punkt orientacyjny na horyzoncie – Jedlová.

I jesteśmy nad Wielkim Stawem. To dosłownie ptasie gniazdo. Krzykliwe żurawie kraczą jak okazja, perkozy są rzadkie, trzciny trzciny, bocian krąży nad nami i czy ktoś ma rączkę, widzi też orła bielika

I znowu spokój, których na szczęście nikomu jeszcze nie przyszło do głowy pokroić na porcje i sprzedawać na stojąco.

Jedno z niezbyt hojnych oznaczeń Hřebenovki przez Czeską Szwajcarię, bo właśnie przez to przechodzimy. A więc aż do Táborovej Louki, tam w środku lasu czeka na nas kolejny mały zabytek sakralny…

I cholera! To jest sakralne, ale najwyraźniej nie do świętych ludzi. Niedawno na tej wspaniałej kolumnie zabłysnął nowy posąg Trójcy Świętej, wykonany według fragmentarycznych wskazówek pierwotnego posągu przez rzeźbiarza z Krásnolip Miloša Kubišty!!!

Ten! I już go nie ma. Do bezsilnych umysłowo, kiedy musiał umieścić go wśród gipsowych krasnali w ogrodzie, obie ręce opadły!

rok, ta droga była usłana krzyżami i boskimi mękami. Cokół jest również dowodem, który niedaleko Krásnej Lípy pozostał z Krzyża Michała. Został zbudowany przez trybunała Floriana Michela w 1830. Sam krzyż jest długi w kurzu, ale to miejsce wciąż ma cichą moc.

Jesteśmy w Krásnej Lípie i kochamy innych, przy czwartym stawie. Tym razem nosi urokliwą nazwę Cimrák, a w ostatnich latach przekształcił się w malownicze miejsce rekreacyjne zarówno dla Krasnolipskiego, jak i Transpolskiego..

Ten pomnik jest nieodparcie piękny. Odlano doskonały posąg lwa autorstwa drezdeńskiego rzeźbiarza Klementa Grundiga, zamontowany na grobowcu i odsłonięty w r 1908, zostać przypomniane 60. rocznica wstąpienia na tron ​​cesarza Franciszka Józefa I. do tronu. Czeski lew, symbol Królestwa Czeskiego, orzeł austro-węgierski dzielnie go chroni, wierny monarchii. Pierwotnie na grobowcu umieszczono także tablice z brązu z nazwiskami poległych w bitwie wojny prusko-austriackiej pod Solferino. Ale wiesz – brąz… Więcej impotentów umysłowych, tym razem dość starożytny – ludzka głupota i prostactwo po prostu się nie starzeją.

Uroczyste odsłonięcie odbyło się w niedzielę 27. wrzesień 1908 opieką miejscowego Niemieckiego Stowarzyszenia Weteranów Wojskowych.

Jeśli przyjrzysz się uważnie temu historycznemu zdjęciu, po lewej stronie zobaczysz biały świecący cokół pomnika lwa, o którym właśnie rozmawialiśmy. Dzięki temu możesz mieć o tym doskonałe pojęcie, gdzie dokładnie na końcu 60. W latach ubiegłego stulecia stał tam Kościół Starokatolicki Zbawiciela. Kamień węgielny został wmurowany 20. Styczeń roku 1900, następnie nastąpiło poświęcenie jeszcze nieukończonego kościoła 1. Wrzesień rok później. Ołtarz „Chrystus jako nauczyciel” został namalowany przez Augusta Frinda.

Dowodem barwności kościoła jest pocztówka z epoki, który po II wojnie światowej służył jako magazyn i popadł w ruinę, być w roku 1971 wystrzelony. Później było to chętnie ogłaszane, że to był błąd, że kosztorys rozbiórkowy został wydany dla zupełnie innego budynku, ale – ups, Przepraszam… (Ale kto by w to uwierzył?. Po prostu idź i zobacz Verneřicko, gdzie z woli jednego bolszewickiego poplecznika, który desperacko chciał zadowolić siebie na szczycie, sekretarza „kościelnego” ONV Děčína Josefa Pechány, w ciągu zaledwie dziesięciu miesięcy zburzono cztery kościoły.)

Nie powinniśmy przegapić tego, co wyjątkowe na świecie. Czytaliście już o tym kilka razy w Szkaplerzu, więc tym razem po prostu machamy nadzieją, że przynajmniej gruntownie odnowiony budynek z systemem grzewczym, którego komin widać dalej na lewo od grobowca, ma przed sobą świetlaną przyszłość i że ten rzadki klejnot można ocalić i ożywić (jeśli jest to ausgerechten przy grobie odpowiedni czasownik 😊).

Podróż dobiega końca. Jedziemy przez piękny miejski park leśny…

…na brzegu którego czeka na nas ostatni piąty staw, tym razem bezimienny.

Pomiędzy domami Kamennej Horki dochodzimy do słynnego Krzyża Köglera, który został skonstruowany jako dwustronny, ku uciesze właściciela zagrody i przechodniów. w 1792 został zbudowany przez Josefa Köglera, więc karczmarz, gdyż w tym gospodarstwie mieściła się wówczas zajazd.

Jesteśmy na mecie. Pensjonat Bohemian Cottage uprzejmie na nas czeka i pyta, jeśli podobała nam się podróż w obie strony… Może powinniśmy mu powiedzieć, mówisz?


Published on: 2.1.2024  -  Filed under: Bloga